środa, 31 października 2012

Barcelona

http://www.youtube.com/watch?v=HfhjpcwkAOM&noredirect=1

Jutro byłabym w Barcelonie.Teraz już wiem,że byłabym tam szczęśliwa, ale nic nie poradzę na finansowy dołek, który wykopał się niezależnie ode mnie. Już sobie poukładałam to wszystko z podróżami. Włochy po prostu były kwestią towarzystwa, ale i uświadomienia sobie braku V. Ale i tak kocham Turyn,byłam tam szczęśliwa,choć pojechałam sama. Bo nie muszę kochać całej Italii,tak samo jak i całej Hiszpanii. Ale konkretne miejsca, czy miasta. Wiem, że z Barceloną mam,jak z Krakowem. Zakochana jeszcze nim zobaczyła na własne oczy. No nic, kiedyś tam pojadę jeszcze. Jeden bilet przepadł. Drugiemu nie pozwolę. Cieszę się, że E. to wszystko rozumie i że odbędzie swoją podróż, nie poddała się.

"coś mi mówi życie zmień, tylko słońce, wino, śpiew!"

O ludziach słów kilka

"Aktoreczka czyli, wystrzeliła z najbardziej porąbaną prośbą z wszystkich porąbanych próśb, o których świat słyszał. No i dobra, jak będzie trzeba to ja to zrobię. Ot choćby dlatego, że to chore"- i jak tu kogoś nie uwielbiać. I J. wiem, że też się zgodzi. Bo to dwie osoby, którym nie trzeba pięćdziesiąt razy upominać się,to coooooo,zroooooobimyyyyyy tooooooo? Wystarczy powiedzieć i można liczyć. I to jest piękne.

Bo irytuje mnie już to całe umawianie się. Albo to przypadkowe spotykanie się gdzieś i to"musimy się zgadać". Albo to nie odpisywanie,nie oddzwanianie, czy przekładanie w nieskończoność. Żeby wyjść z kimś na spacer,trzeba umówić się tydzień wcześniej. Jakby nie można było tak po prostu,wiesz,idę na spacer,chodź ze mną. I ktoś pójdzie. 


Jak się było dzieckiem to się po prostu szło do ludzi. Po prostu szło się na spacer. Po prostu się bawiło. Po prostu się spotykało. I nie było komórek,a komputer mało kto miał. A jak już później był komputer i komórka,to się pisało-spotykamy się tu i tu,wtedy i wtedy, albo gadało się i nagle mówiło, to chodźmy tam i tam i się szło.


To było o wiele bardziej fajne.



Szczęście

Szczęście to stan umysłu.Można być szczęśliwym bez wszystkiego. Utarty frazes? Jasne, zapominam o tym. Jasne,wiecie o tym. Ale nie takie utarte dla mnie. Czułam szczęście ostatnimi dniami niejednokrotnie. Nie przeszkadzało mi to dalej patrzeć na spływające po moim policzku łzy w innym momencie. Ale generalnie- byłam szczęśliwa, w euforii wręcz. Bo szczęście to stan umysłu. Endorfiny w mojej krwi spowodowane odpowiednim procesem chemicznym i,uwaga,umysłowym.

czwartek, 25 października 2012

Dobrego dziś, jakiekolwiek by ono nie było.

rana jest miejscem, przez które światło wstępuje w ciebie. Musi więc istnieć jakiś otwór, jakaś droga, którą otwierasz swoje serce, otwierasz swoje istnienie, by stać się wrażliwym na wszechświat, na naturalny i duchowy porządek. I ten rodzaj rany jest owym najgłębszym miejscem, z którego wyrastają wszystkie tego typu rozmyślania transcendentalne i przeżycia duchowe. I sądzę, że ukierunkowanie w nas samych, tego rodzaju siła jest potrzebna, aby móc coś takiego osiągnąć. No i zdolność "bycia przytłoczonym".
Studiowaliśmy Zen w Japonii ze wspaniałym człowiekiem o imieniu Dian Tanaka, kiedy mieszkaliśmy tam w 1980/81 roku. I pewnego dnia on powiedział mi coś naprawdę istotnego, o czym nigdy wcześniej nie myślałem. Pokazywałem mu moje prace i opowiadałem o problemach związanych z ich tworzeniem, a on powiedział: Musisz uczyć się pracować z pozycji słabości. Żaden profesor sztuki nigdy mi tego nie powiedział. Wszyscy staramy się tworzyć arcydzieła, prawda?

F.M.: Tak - wspaniałe prace, wspaniałe rzeczy.

B.V.: Powiedział mi jeszcze, że trzeba się oczyścić, poczuć się zagubionym. Bo kiedy jesteś zagubiony, to jedyny czas, kiedy możesz naprawdę zrobić tak zwany krok wiary; wszyscy wielcy artyści w pewnym momencie stawali na krawędzi klifu i zdawali sobie sprawę, że nie da się przerzucić mostu nad przepaścią pomiędzy ich umiejętnościami a marzeniami, zatem tak czy siak musieli skoczyć. I można znaleźć ten moment u wszystkich wielkich artystów, u Tycjana, Michała Anioła, Rafaela, aż po dzień dzisiejszy. Ten moment, kiedy wychodzisz poza swoje myślenie. I nawet nie opierasz się na wyuczonej wiedzy specjalistycznej. Jesteś taki "...ach!". I to jest właśnie najpiękniejsze, i jest to też może najtrudniejsze. Wiele razy stajesz na krawędzi i nie chcesz iść dalej.
 B.V.: Mógłbym robić zdjęcia jak te tutaj, które pochodzą z pewnego rodzaju snu lub wspomnienia, a ludzie, którzy mieli takie same doświadczenia, mogą je zrozumieć. I to jest moja droga; pracuję, by zrozumieć i dotknąć więcej rzeczy, i jeśli mogę pociągnąć więcej ludzi za sobą i dać im trochę doświadczenia, którego mogą użyć, to jest cudownie. Nie obchodzi mnie, czy moja sztuka jest ładna, czy dostaję najlepsze recenzje w "New York Times" albo czy sprzedaje się wiele dzieł w galerii. To, na czym mi zależy, to przydatność. Czy to jest przydatne? Możesz to wykorzystać? Odkryłem to w Japonii w 1980 roku. Moja żona Kira i ja byliśmy tam w ramach programu wymiany kulturowej, i byliśmy w muzeum sztuki Suntory. Była tam wystawa stworzeń schodzących na ziemię, by pomóc ludziom. Byliśmy sami w muzeum cały poranek, staliśmy, patrząc na nie, ustawione w rzędzie. Było ich chyba dwanaście i były bardzo stare. Miałem przewodnik i czytaliśmy z niego i o nich, kiedy przyszła starsza Japonka; potrąciła mnie, powiedziała: "Och, przepraszam" i poszła wzdłuż rzędu posągów z takim jedwabnym modlitewnym szalikiem, który kładła na każdym z nich, kłaniała się i coś mówiła do każdego z nich. Patrzyłem, jak to robi. A ona się odwróciła, ukłoniła głęboko i odeszła. I byłem zszokowany - nie wolno dotykać dzieł w muzeum, a nawet będący tam strażnik nic nie zrobił.

F.M.: Pokazała ci to, czego brakowało ci w sztuce i doświadczeniu z nią związanym?

B.V.: Tak, pokazała mi, że nie chodzi tu tylko o spojrzenie na formę, odczytanie dat, rozpoznanie stylów. Zdałem sobie sprawę, że to, co robiłem do tej pory, przypominało zachowanie kogoś, kto patrzy na komputer i jego wyświetlacz: klawiatura jest tu, ekran jest tu, twardy dysk jest tu - wszystko jest oddzielone i nie jest podłączone. Tak więc po prostu patrzyłem na te obiekty jak na zaprojektowane obiekty właśnie, a ona przyszła i uruchomiła sztukę. I stało się to żywe, oddychające; prawdziwa moc. W Japonii zdaliśmy sobie sprawę, że wszystkie te świątynie miały takie byty, miały duchową moc. W Ameryce, w Europie, w Niemczech, gdziekolwiek idziesz do muzeum, jest tak samo. Jeśli jesteś cichy i wrażliwy, czujesz je, mówiące do ciebie. I to jest dla mnie bardzo prawdziwa, poważna rzecz. To jest autentyczne.
 ***
Po pierwsze dawno nie czytałam tak dobrze poprowadzonego wywiadu. Przeważnie można trafić na dobre pytania, ale już naprawdę rzadko na głębokie rozumienie tej drugiej strony i odpowiednie stawianie problemów, a tak właśnie robi Mennekes w wywiadzie z Billem Viola. Po prostu dwóch rozmówców na poziomie spotkało się. Po drugie to,co tu umieściłam inspiruje mnie najbardziej. Szukam inspiracji do działania, bodźców do nie zmarnowania tych dwóch lat i tego, czego potencjalnie mogę nauczyć się na tych studiach.

***
Każde dziś jest tylko teraz, żadne nie powtórzy się. Każde dziś jest szansą na przeżycie czegoś, na zasmakowanie czegoś,na naukę. Jest też szansą spotkania drugiego człowieka,czasami jedyną, więcej wspólnego dziś nie będzie. Podsumowując każde dziś jest dobre,nawet te trudne, bo jedyne,niepowtarzalne, a zawsze COŚ przynosi. Nie zawsze je wykorzystujemy, owszem. Ale zawsze MOŻEMY je wykorzystać. To już zależy od nas,czy szansa przejdzie nam koło nosa,czekając do nowego świtu,czy choć garść z tego dnia zostanie z nami, będzie wykorzystane.

Trzeba odnaleźć siebie.


"Trzeba żyć, nie wegetować. Nie udawać kogoś, kim
się nie jest. Nie można, nie można oszukiwać serca. Chcąć, pragnać,
łaknąc. Ale pragnienia mają swoje ceny, ich spełnienie nieraz za wysokie.
Nie można tracić siebie. 

Nie nadrobisz za 4. Tak jak nikt nie będzie żył za ciebie. Nigdy. 
Kłopoty teraz są tylko twoje. Może to jest dorosłość, nie dążenie do
tego, co ktoś oczekiwał, ale znalezienie siebie i dążenie do siebie jako
tako. "


poniedziałek, 22 października 2012

Wymierz sobie w twarz.

Przed chwilą siebie spoliczkowałam, nie raz,kilka razy,nie delikatnie,mocno,poczułam to. Poczułam to, żeby opamiętać się. Żeby Shut the fuck up, get up!

http://www.youtube.com/watch?v=cK8YSsjIaDs

Będę bić moją twarz każdego dnia, jeśli tylko dalej będzie trwać w tym,w czym trwa.

***

Jadę tramwajem,patrzę się na dwóch,wychudzonych mężczyzn,mocno średnio zaawansowany wiek. Na dworze jest  wilgotno, chłodno, a oni pracują fizycznie,cegiełka do cegiełki,tona do tony,noszą kilogramy, ciężar tego pięknego świata cywilizacji. Ten jeden miał w sobie coś tak spokojnego,dobrego,coś jakby był pogodzony z życiem. Nie walczył, nie cierpiał, po prostu żył. Nie byle było, nie udawał, że żyje, a właśnie żył. Podobało mi się to. Pomyślałam o nas, w tramwaju,zblazowanych, zmęczonych, ponurych, zirytowanych na ludzi wkoło. I pomyślałam o nim. Zrobiło mi się głupio. Dałam sobie w twarz m.in i przez niego.
***
Na jednym angielskim pierwszy raz w życiu mam kobietą z prawdziwym brytyjskim akcentem, dla której nauczanie to przyjemność i pasja i która nigdy nie zajmowała się niższymi grupami, tylko zaawansowane. Tak,jest spoko na tym angielskim. Na drugim angielskim czuję się,jak w podstawówce. Nauczycielka na którą nie mam sił patrzeć, która nie ma sił patrzeć na nas,wymowa,taa,zresztą sam jej głos już mówi, że trochę jest tam za karę. Materiał jest banalny, ale trzeba to przesiedzieć. A czyż nie byłoby przyjemniej i nam i jej, gdyby te zajęcia były,nie boję się użyć tego słowa, ekscytujące? Choć ODROBINĘ?
***
http://www.youtube.com/watch?v=GemKqzILV4w

Uwielbiam ten teledysk! I oczywiście tekst, ale dopiero w połączeniu z teledyskiem.

Those three words 
Are said too much 
They're not enough 

If I lay here 
If I just lay here 
Would you lie with me and just forget the world? 

Forget what we're told 
Before we get too old 
Show me a garden that's bursting into life 

Let's waste time 
Chasing cars 
Around our heads

I need your grace
To remind me
To find my own

If I lay here 
If I just lay here 
Would you lie with me and just forget the world? 

Przypomniałam sobie wczoraj o tej piosence i aż wszystko inne wokół przestało mieć znazenie. Tylko ta piosenka, to czerwone oświetlenie, te czarno-czerwone ściany,ja i Snow Patrol,nawet jeśli w pubie,tylko ja i Snow Patrol. Dobrze, że można komuś powiedzieć"wiesz co,nie mów teraz do mnie, bo dawno nie słyszałam tej piosenki i nie będę mogła skupić się na tym, co mówisz"i w odpowiedzi posiedzieć w milczeniu i posłuchać piosenkę.


***

Och Alice,dziękuję,za katharsis,za kultową, za grzańce wspólne,za szaleństwo ciał czujących się wolno. Dobrze było,ważne to było,po takim tygodniu.

take me home to the paradise city!


http://www.youtube.com/watch?v=Rbm6GXllBiw


***
Poczytałam sobie o objawach depresji, z objawami chorób bywa tak, że nagle większość nam pasuje,zabawnie.
***
Wykastrowałabym jednego faceta za to jak zranił bliską moją znajomą. Z drugiej strony lepiej, że to się skończyło teraz,nie po ślubie, że tak,nie inaczej, więc ona chcąc nie chcąc,pocierpi, ale będzie musiała pogodzić się z tym. I mam nadzieję któregoś dnia ułoży sobie życie, z kimś trafniejszym. Chyba nie było osoby, która aprobowałaby ten związek. A jej się zmysł resocjalizacji załączył. Taa. Albo facet zmieni się sam, nawet jeśli pod jakimś wpływem kobiety,albo bierz go takiego,jakim jest. Innych opcji nie ma.
***
Wake up! Wake up! Wake up! Wake up!
Wake up! Wake up! Wake up! Wake up!

Spoken: "How long? Not long, 'cause
what you reap is what you sow."



muszę dojść ze sobą do ładu. Nie uratuję tych wszystkich zagubionych,pogubionych, 
skoro samej siebie nie ratuję. Można tylko mieć wpływ na ludzi jakiś,to ich decyzje,
ich czyny,ich życia. A wpływ nie wpycha się komuś na siłę do ust. Po prostu jesteś
 jaki jesteś i to wpływa na innych lub nie. Pytanie,jaki chcesz być,jaki chcesz mieć 
potencjalny wpływ?



sobota, 6 października 2012

"Koniec prawie zawsze jest początkiem"

http://www.youtube.com/watch?v=ekJNLGw1t_8

gwoli wstępu i tytułu. Stare czasy,gimnazjum,istna fascynacja tym kawałkiem.
Koniec jednego bloga,początek nowego. Na tamtym coś siadło,komentarzy nie szło dodawać.

Poza tym stałam jak zahipnotyzowana w Muzeum Egipskim przed gablotą poświęconą Bastet. To chyba jedna z nielicznych bogini egipiskich, o których słyszałam,mimo że nie należała do grona podręcznikowego.
Bogini miłości i płodności, opiekunka ogniska domowego,ale i waleczna lwica,zwinna i silna.
Tak, jestem zafascynowana.

Nic więcej na ten temat.

***
Zastanawia mnie,jak to jest, że przed chwilą powiedziałam komuś, że go nie znam. Komuś z kim pracowałam i mieszkałam dwa tygodnie, spotkałam go jeszcze potem, a w międzyczasie i tak raz po raz rozmawiamy.Kogoś, kogo znam zapach,dźwięk głosu,smak, wygląd oczu i spojrzeń.Jednocześnie uznając, że znam kogoś, kogo nigdy nie spotkałam, nie poznałam zapachu,smaku,dźwięku głosu, spojrzeń, niczego,znam,choć za krótko,choć po części, ale znam. Czyż ja nie jestem irracjonalna? I przecież jest to tylko prawda.
***
Nie ma to,jak dostać sms, że się jest dziewczyną Bonda :D a dokładnie to podobną do Eve, która ją gra.
***
Czytam dziś, dużo czytam, a wszystko to jest tak istotne. Mogłabym przepisać całe książki, albo strony cytatów,ale po co?

skróćmy to do dwóch, do pana Artaud:

"Czego potrzebujemy to żyć i wierzyć w to, co pozwala nam żyć i w to, że coś każe nam żyć- zaś wszystko,co wyłania się z naszego tajemniczego wnętrza, nie powinno stale powracać do problemu nas samych i do grubiańskiej troski o pokarm."

"Ale chociaż domagamy się magii, w gruncie rzeczy boimy się życia,które rozwijałoby się całe pod znakiem prawdziwej magii".

Co tu dodać? Nic, doprawdy.
***
Jestem przesiąknięta każdym, człowiekiem, który był lub jest dla mnie ważny. Jestem tego świadoma dopiero teraz. To ilu ludzi jest we mnie i czasami przeze mnie przemawia. I wciąż to jestem ja, bo oni tak doskonale do mnie pasowali, że przygarnęłam ich cząstki, jak własne. Jestem mokra, przemoczona od śladu ludzi i szczęśliwa z tego powodu. Bo byli i/lub są w jakiś sposób dla mnie ważni. Bo nawet jeśli dziś nie powiemy sobie nawet "cześć",udamy obcych, pamięć śladów zostanie we mnie. I jest to piękne.

Jestem przesiąknięta Tobą, choć nie spojrzeliśmy sobie w oczy. Przemawiasz przeze mnie,tak samo, jak przemawiają przeze mnie inni bliscy mi ludzie. Przemawiacie przeze mnie,tak jest.
***
Nie mogę napatrzeć się na moje rodzeństwo. Bo zaraz znów stąd odjadę. A czas biegnie.Nieubłaganie.
***
Idę czytać dalej. Ostatnie wieczory ambitnie spędzałam w łóżku,zasypiając lub myśląc,nicnierobiąc,lub właśnie robiąc-słuchając muzyki,ucząc się angielskiego, oglądając film-wierząc, że herbata z imbirem,miodem i kardamonem doda mi zdrowia. I delektowałam się wreszcie posiadaniem własnego pokoju. A teraz tydzień wyjść, wyjść kulturalnych i tydzień nauki,wyzwań intelektualnych.