piątek, 24 maja 2013

Brak rozmówcy

Dziś chciałabym z Tobą porozmawiać. Chciałabym móc napisać słowa i je wysłać i dostać odpowiedź.Ale tak nie będzie.

brakuje mi rozmówcy w takie dni,jak dziś.

słucham smutnych utworów,które są piękne w swym smutku.
deszcz z moich oczu.
ołów w mym sercu.
ciężko.
studenckie szaleństwo nie dla mnie dziś.
dziś nic dla mnie.nic najlepsze.
patrzę się w sufit.albo w stopy.
zastanawiam się po co żyję?i nie znajduję odpowiedzi.
zastanawiam się po co relacje i gdzie one są?i  nie widzę odpowiedzi.

szukam po śladach przeszłości,ale i tam już nic nie ma.
mogę tylko pomyśleć jaka naiwna byłam.
zabito mnie,choć serce nadal bije.
nie ma mnie.

choć uśmiech dziś dał uśmiech rozbrajający od sąsiada.uśmiech od tego przystojnego greenpeacowca,którego się rozbawiło.i uśmiech od tej małej cyganki,która tak się uśmiecha,że choćbym miała płakać to bym się do niej uśmiechnęła.ma piękny uśmiech.szczery mam nadzieję.musi być szczery,nie można kłamać tak pięknym uśmiechem?

przynajmniej był szczery,gdy coś jej dałam, a niczym nie różnił się od tamtych,tu tylko słodka się zaśmiała.

jedyną nadzieją tego świata są dzieci.nigdy nie lubiłam dorosłych.nadal nie lubię.jestem tylko jedną z nich.nie lubię , więc już siebie.nie lubię tego świata,świata dorosłych.
jeśli już mam coś wiedzieć,to chce pracować z dziećmi.

chciałabym umieć pisać,jak dawniej i tam wylewać smutki i tworzyć nowe światy.ale ja już nie marzę o innych światach.nie wierzę w nie.
nie ma mnie.
zgubiłam to dziecko.zabrano mi je,wyrwano,a ja na to pozwoliłam,patrząc,niema.



Why?

Zastanawiam się,dlaczego nie mamy więcej samobójców?
Właściwie to zastanawiające,ale mężczyzn zdecydowanie większa ilość popełnia samobójstwo.Kobiety bardziej się boją?Mają nadzieję?Łatwiej je powstrzymać?Łatwiej im szukać pomocy?
Nie wiem.Nie zastanawiałam się nad tym.

ALe nie myślałam,że statystyki są aż tak drastycznie różniące się.
Przykładowo w Polsce: 545 kobiet i 3.3294 mężczyzn. Masakra.

Odbiegając od płci.Serio,co nas trzyma przy życiu? Nas,czyli jakąś 1/3powiedzmy ludzi?Powiedzmy,że 2/3 to ludzie albo szczęśliwi,albo jako tako wiodący normalny żywot,albo bardzo wierzący,albo sami nie mogący o tym decydować,albo bohaterowie,albo ci którzy żyją dla kogoś,albo czegoś,albo ci z jakąś misją.Cokolwiek.
Ale reszta?
zwykły strach przed niepewnością po śmierci?
czy raczej irracjonalny pęd życia?
może mamy to wygenerowane biologicznie jakoś?
dlaczego żyjemy?
ja tego nie rozumiem kontemplując sztukę akcjonistów wiedeńskich,oglądając film o Auschwitz i patrząc jak idealizm to bujda,utopia piękna,która nigdy się nie ziści.Patrząc jak moje życie było taką bujdą.
albo ci ludzie w obozach.dlaczego?mieli tak irracjonalną ,cholerną nadzieję, że może przeżyją,zamiast szukać jakichkolwiek sposobów,by się zabić.

nie rozumiem , skąd ten pęd ku życiu.
gdy nagle wszystko traci na swojej ważności,gdy nagle sypie się cały domek z kart naszej przeszłości budowanej na własnych iluzjach,czy może nie wiem prawdach dla nas,ale nie dla innych,to przecież...

albo gdy świat wali się na głowę.są takie historie.
ale nie.my dalej żyjemy.nawet więcej sił do walki w sobie odnajdujemy w sytuacjach ekstremalnych.gdy nam śmierć zagląda w oczy albo beznadzieja,nie zawsze,ale przewaznie.

dlaczego?skąd?

fascynujące.

i wanna laugh myself to death.


dawno już w sumie nie miałam takiego dnia jak dziś,dzień samotny,choć samotnym się być nie chce,a jednocześnie chyba by się nawet nie dało przeskoczyć tej mojej samotności.

ponoć to my kreujemy naszą rzeczywistość w dużej mierze.ale i ludzie wokół mają wpływ.i pogoda.i warunki wszelkie inne ekonomiczne,społeczne,bytowe,ideologiczne,polityczne.ot co.

nie wiem,co dziś zrobię,czuję,że po prostu pozwolę przepłynąć temu dniu do końca.

PMS to zło.

piątek, 3 maja 2013

do dzieła

Przez jedną nieuwagę coś ważnego może trafić do kosza.Można przeklnąć,poczuć adrenalinę i szybsze bicie serca.A potem gwałtownie zaglądać do kosza,och,tak,jest tam,boże,nie zniknęło,a tak łatwo,tak szybko,możnaby,jedno delete,boże,nie.Trzeba by to przywrócić z tego kosza.I wtedy odkryła coś niesamowitego. I przerażającego.Można zrobić tak jakby to jeszcze nie było odczytane,jakby dopiero co przyszło.Zrobiła tak z jednym,ostatnim.Wtedy nie rozumiała,że to ostatni.Dziś czuje się największą idiotką,że nie rozumiała.Nieprawda.rozumiała.nie chciała tylko przyznać się przed samą sobą.rozumiała doskonale.

po prostu nie chciała.

zdjęcia poprawiły nastrój.były najpierw.bo patrzy się na człowieka szalonego albo szczęśliwego.patrząc się,zaraża się tym.poza tym tak obłędnie przystojny.myśli same się nasuwają.lepsze niż te głosy we własnej głowie.w końcu On już przerabiał z nią ten temat.i zawsze miał rację.

i dopiero teraz sobie przypomniała,że On nie był tak przewidywalny.On nie spał w nocy.Jak ona.Był gdzieś,włóczył się w świecie tym,lub w świecie swej głowy.I myślał wtedy też o niej.A ona o Nim.I jakoś czuli tę obecność.Ale rytuały nocnego i porannego pisania były piękne.I pisania za dnia.Przed i po obiedzie.Przed i po śniadaniu.Przed i po kolacji.Przed i po śnie.

dawno tego tak zwyczajnie nie wspomniała.

Lecz, którejś nocy podzielimy się,
I to, co pozostanie z ciebie,
Będzie w słońcu szkieletem okrętu, z mrówkami i gniazdami ptaków.
I ja, klęczący nocami, zbuduję ciebie na nowo.
Zaprzęgnę do pracy cienie, i ćmy, i płomienie.
Otworzę wszystkie studnie i hydranty, by płakały w noc.
Którejś nocy zjednoczymy się znów,
Jak mokra od krwi koszula i gorące zranione ciało.


On kładłby kwiaty.

Jutro ma być ciepło.Może i noc nie będzie taka zła.Może wyjdę wreszcie,na krótką chwilę,dość siedzenia,choć trzeba się wyleczyć.Nad rzekę.


ach.nasze wybory czasami bardzo bolą.ale podjęliśmy je i musimy  z nimi żyć.nawet jeśli widzimy jak głupie było nie wybiec wtedy i nie szukać nocnego autobusu albo nawet biec przed siebie.przecież miałam całą noc.mogłam najpierw się ogarnąć,albo pójść tam tak po prostu.i cóż,że byli pijani,a ja trzeźwa miałam swoje dylematy,swojej wówczas zamkniętej głównie w domu osoby.przecież tak naprawdę dołączenie do tak wesołego towarzystwa nie byłoby złe.jakoś bym sobie tam poradziła.

muszę sobie wybaczyć.wybaczyć decyzję i dalsze konsekwencje.

to światło
które za chwilę zgaśnie
jest dzięki tobie

to ciepło bije
rozchodzi się
po całym pokoju
dzięki tobie

dzięki twoim słowom
które u mnie zostały

palę nimi w swoim piecu

musi sobie nadać znaczenie właśnie takie i misję,sens,cokolwiek.chciałaby wierzyć,że właśnie tak miało być,że życie wcale nie składa się z naszych decyzji.że wszystko dzieję się po coś, a co się nie dzieje też dzieje się po coś.że jest coś co tym wszystkim kieruje i tak miało być.

owszem.my kierujemy.nie wszystkim.coś też tym kieruje-los,siła wyższa,czy przypadek.
konduktor,który sprawdza bilety i wyrzuca kogoś z pociągu.
ale...
to my decydujemy,co z tym robimy.

nie wszystko opiera się na woli,a chwilę później,że może i jednak się opiera,ale krzywdzenie...
no tak.cały czas uważałam,że powinnam to zrozumieć, więc chwytam się cały czas siebie - to ja mogłam wtedy.siebie też powinnam zrozumieć.

mówię Tobie,że bzy już pachną.

Bzy tak pachną nostalgią - nawet nie pamiętałam tego wiersza.

Tyle wierszy. 

ale jest i słowo na dziś.słowo z 4maja


A potem
będę przesyłał energię zza grobu. Or something:D

i na tym poprzestanę.to mi wystarczy.dobrze jest.głosy ucichły.nie jestem śmieciem.i nigdy nie byłam.i nie chcę powtarzać nawyków mojej mamy.dopiero co i ona tak się czuła.i wmawiała nawet mi że i ja tak o niej myśle jak inni.a to nieprawda.nie jestem śmieciem.ona również nie.jestem z nich dumna.i z siebie też.i mam gdzieś co sobie o mnie pomyślą.chciałam nakręcić film,wierzyłeś we mnie.chciałam napisać książkę.może by tak pora zadziałać?

nie wiem jak to zrobiłeś,ale po prostu wiedziałam,że na ten stan będziesz najlepszy.I Twoje zdjęcia,Twoje słowa,Twoje wiersza,Twoje piosenki były najlepszym lekarstwem tej nocy.Dziękuję.Akceptuję,że właśni tak miało to wyglądać.Tak zostać.Słowa.Piosenki.Obrazy.Zdjęcia.Emocje.
nadal słyszę ten sam głos w głowie,gdy czytam to wszystko.Zawsze byłeś właśnie takim dobrym,innym od głosów wówczas panujących we mnie,głosem.I energią.Czułam ją.Czasami śniłam Twoją niewidzialną obecność.I dalej jesteś w niebieskim niebie,z kilkoma białymi chmurami,w mroźnym powietrzu- wtedy jesteś z synem.Nadal jesteś w gwiazdach-wtedy już jesteś kimś do kogo chodzę nocami po mieście i mówię na głos i mam gdzieś.tyle nocy wtedy chodziłam,sama.dawno już sama nie chodziłam.
wake me up when september ends.naszło Ciebie wtedy.mnie przez to dziś naszło,gdy trafiłam.takie to ładne.

uspokaja.

i czasami po prostu mogę tam zajrzeć.nic się nie zmienia,słowa i cała reszta czekają tam.na noce jak ta i na chwile,gdy coś się szuka i gdy po prostu chce się coś wspomnieć.

co za skomplikowana noc.drogi myślowe które dziś mnie wiodły były bardzo skomplikowane,bo pozornie tak niepowiązane.



delfiny

słucham muzyki delfinów i zastanawiam się,czy jestem jakaś nienormalna,że po prawie 6 godzinach śmiechu i stymulującej rozmowy,rozpłakałam się.

Rozpłakałam się wracając do starego koszmaru z przeszłości i czując się nikim.

Rozpłakałam się,bo nie po mojej myśli może plany na jutro wieczór.
Rozpłakałam się,bo może dawno już z nikim tak mi się nie rozmawiało i nie wiem,może wróciłam na moment do tamtego czasu,a tamten czas nie wróci ani jeden malarz,ani drugi.

Rozpłakałam się,bo tak mnie boli głowa i dotarła do mnie ta myśl,znowu pomęczę się do rana,a jutro też pomęczę się do rana.I tak najbliższy czas,bo to szybko nie przechodzi,znam ten ból gdy nie można oddychać,oj znam.

Rozpłakałam się,bo może też bym chciała jutro wyjazd,albo grilla,albo imprezę,albo cokolwiek.Ale nie mogę.Pobędę w towarzystwie do popołudnia, a potem potkwię w moim bólu,który już nie daje cieszyć się samemu i trzeba go zagłuszać czyimś głosem,który pochłania,tylko wtedy można nie myśleć o tym jak ból głowy napierdala.A przecież nie mam żadnej migreny.ani raka,ani nic.co też przechodzą inni?ja tylko nie mogę oddychać i niedotleniam się i czuję w zatokach wszystko i tylko tyle.

Rozpłakałam się,bo może chciałabym też spędzić coś z tego weekendu z rodziną. A jednocześnie bym nie chciała.Bo nie obyłoby się bez kłótni.

Rozpłakałam się,bo może jestem bardzo zmęczona i bardzo nie mogę usnąć.

Rozpłakałam się,bo może po prostu mam złe skojarzenia i złe wspomnienia i nagle pozwala sobie poczuć się śmieciem.niewartym.

kurwa mać.

wypierdalaj z mojej głowy,dziwko.
jestem zajebista.
jestem zajebista,jestem zajebista,jestem zajebista.

jestem...delfiny nie pomagają.

szklany człowiek,to może polecieć.ach.przecież to też tamte skojarzenia.I nie,nie z V.

to ja siebie krzywdzę.

to ja daje sobie wmawiać

to ja czuję się gorsza

to ja czuję się niewarta

tylko i wyłącznie ja

oni tylko mówią,robią coś,nawet nie myślą jak to może wpłynąć na mnie.

wyrafinowany gusta.albo nie ta rodzina.albo nie te pieniądze.czasami nie ta uroda.kiedy indziej maniery.kiedy indziej wykształcenie.zawsze znajdzie się powód.
nie,przecież nie oto chodzi.
przecież ponoć ludzie tak mają.zawsze będzie się tym złym. i nie bierze się tego do serca.

ale trzeba uważać.nie wiadomo kto jeszcze nie zdążył odrobić przeszłości.

ja nie zdążyłam

'bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart'

nosz kurwa.

malarzu wracaj i rusz moją przeponę,poudawajmy trawę jak ptak sprytny,bo nie chcę moich łez.

bredzę.

kocham to,że mogę tu bredzić.to pomaga mi przetrwać takie momenty jak ten.


czwartek, 2 maja 2013

Oł je

Powiem tak- od rana robię coś dla innych. Drobnostki same,ale robię - urodzinowe maile ślę,rzucam się na szyję w tłumie ludzi koledze, co to urodziny ma,spotykam się z piękną kobietą i wychwalam ją i miło rozmawiam,szykuję prezent dla Noelle,który daje mi wiele frajdy,słucham świetnej muzyki,dostałam obiad drugi dzień z rzędu od mamy A., bo jestem chora,pomogłam A. zrozumieć jej mężczyznę i podpowiedzieć jak to sprawę rozwiązać,bo nagle mam zrozumienie dla mężczyzn przez M.,mój M. sam z siebie dopytuje się co tam ze mną i chwali swoją nowiutką, piękną siekierą,a ja od rana zapewniam erotyczne powitanie dnia,mimo że na odległość, mama wylewa swoje żale,a ja jestem z boku tego i ślę dobre słowa,obdarowuje energią znajomego załamanego chorobą i tęsknotą za bliskimi,bo siedzi za granicą,trzymam kciuki za mieszkanie F. , a ona też pyta się jak się czuję,co jest takie słodkie i mail się udał i prostuje mi co nie co i obie tęsknimy w taki dobry sposób za panem V. i pan V. co nie co mi przypomniał i nawet pomyślałam co nie co się spełnia i Mdz. ucieszona z urodzinowego zdjęcia i P. załatwiam urodzinową sesję full wypas i myślę jaki deser w sobotę dziewczynom zaserwuję i myślę jaką kiedyś sobie sukienkę kupię, by podobać się M. i cieszę się,że lekarz mi antybiotyku nie dał i siedzę niby sama,ale ile energii i radości we mnie było.

to taki dobry dzień.Tyle dziś wspominam i żadnych żali,wszystko,co dobre tylko i wyłącznie.
I mój teatr stary,bo to magiczne miejsce było i chwile i piosenki.
I chwile z dziewczynami,bo to śmieszne albo wzniosłe chwile były.
I chwile z M., bo to przyjemności się już trochę nazbierało.
I chwile z Mdz., bo to tak w jej urodziny myśli się i wspomina.I ona to samo wspomina.
I stopa do Gdańska z Mh,co to dziś ma urodziny i co to się go spotkało na ulicy.
I mądrości V. , bo to takie fajne było.I bez ostatnio czułam, a on w tamtym roku zapomniał jak pachnie bez,a tak to lubił. Więc dla mnie jego zapach to był i będzie zapach bzu. I akurat lekko wstawiona,szczęśliwa w wieczorowej kreacji,u boku M. idąc,wracając z gangsta imprezy,która się udała,stanęłam oczarowana pod bzem - bez już jest! I podarowałam mu kilka myśli.Może kiedyś mi się przyśnisz?:)
I miłość rodziców moich,bo przecież kochają mnie,a ja kocham ich.To takie szczęście tak naprawdę ogromne mieć miłość,nawet jeśli ona jest tak koślawa czasami,a czasami my tak ślepi.
I mała I., bo akurat na jej zdjęcia patrzę się.
I malarz,co to trochę w swoich ramionach koił mój czerwcowy smutek i tęsknotę za V. On koił trochę swoją samotność,bo gdy po tak długim związku nagle nie ma się nawet do kogo przytulić, to właściwie przejebane musi być.I tak mamy kontakt po jego przeprowadzce kumpelowski i tak oto się spotkamy jutro.A ja dziś miło wspominam te czerwcowe chwile.
I moja Marianna,bo akurat na zdjęcia patrzyłam.I siedziałam w Van Goghu i wszystkie chwile stamtąd,w tym i jej pożegnanie.
I dzieciństwo z E., bo w końcu jutro ją spotkam.A to taka przyjaźń z podstawówki.Taka dobra.
I mojego Romeo,bo akurat dziś rozmawiałyśmy,a to już lata lecą gdy Romeo i Julia dalej żyją.
I pan Herman się przypomniał,bo to nieraz spółka dziewczyny i Herman,gdy już się wspominało te chwile.
I praca zeszłoroczna ze sprzedażą róż się dziś wspomniało,bo nową kawiarnie otworzyli.A to było tyle pozytywnych akcji.
I pracę na obozie, bo niedługo kolejne obozy.
I rodzeństwo słodkie me,bo zdjęcia się znalazło.
I ten czas, gdy z P. kończyło się zdania,uzupełniało się myśli.Ale i ostatnio
I jestem szczęśliwa.Szczęśliwie wspominam, nie jak to ostatnio pełna goryczy,nie,szczęśliwie.
I jestem z boku,z boku tych oskarżeń.Racjonalnie słuchać się tego nie da. Być tylko czarnym dzieckiem,bez ani jednej,choćby najmniej białej kropki. Tylko czarne,czarne,czarne.

To dlatego czułam się szczęśliwa przez te kilka dni.Czułam,że wychodzę na swoje i że mogę wreszcie uwolnić się od tego poczucia winy.A jednocześnie serio zacząć robić coś dobrego dla nich,bo bądź,co bądź straszne być takim ciężarem.

ach.
moje endorfiny przygasły po tym telefonie.ale od czego jest muzyka

http://www.youtube.com/watch?v=U-1Ibn4H-KU

środa, 1 maja 2013

siedzę tu,siedzieć chcę

Nie ma to jak rozchorować się na majówkę i zostać w zimnym mieszkaniu,ale przynajmniej pod ciepłym kocem. Miały być próby co dzień, a tu nawet na próby mnie nie stać,a J. nie chce się zarazić.

zmęczyłam się tymi obowiązkami,emocjami,ludźmi,bo i ludzi dużo ostatnio zaangażowanych było w różne projekty czy sytuacje ostatnio. Dużo tego,naprawdę. Jestem dumna z siebie i z J. ,za te miesiące roboty, ale też i zmęczona. Mamy ostatnie trzy występy i koniec do jesieni.

Wstałam dziś z myślą, boże pozwól mi być samej,nie chcę nigdzie wychodzić,nie chcę prób,chcę mieć książki i filmy. I marzenie się spełniło.Wyszłam tylko po słodycze. I nawet nie było to takie same,same, bo A. też jest i sobie przerobiłyśmy jej stare materiały z terapii. I czułam się taka spokojna i że to tak dobrze,że nie pojechałam do domu i że nie dzwonią,a ja nie mam jak.
I taka silna,jak Domino,sama nie wiem,dlaczego,chyba po prostu przez ten film.

A potem jednak gdy zajrzałam do tych maili i zaczęłam myśleć o ulotności chwil,o naszej przemijalności,zrobiło mi się smutno. Nie nad mailami,bo te same w sobie dostarczyły wszystkiego - i wzruszenia i śmiechu i radości i kilku łez i tęsknoty,ale takiej znośnej.Zrobiło mi się smutno, bo życie przemija i wszyscy umrzemy , a my gubimy siebie gdzieś po drodze,gubimy się,nie rozumiemy,sprzeczamy,kłócimy,wypominamy,obarczamy,masa,masa innych.I zapominamy siebie.I zapominamy,co dobre na rzecz,co złe. A życie kurwa mija.
i przecież u schyłku zostają wspomnienia i co najwyżej tęsknota za tymi,których się kocha.bo już więcej czasu na miłość nie będzie.czy tam przyjaźń.

więc pomyślałam siedzę tu taka sama, a inni niemal wszyscy,których znam -siedzą z rodzinami,albo siedzą na wyjazdach z przyjaciółmi.
a ja myślę jak to chcę być sama i ok- chciałam być sama i miałam prawo do tego po tym masakrycznym tygodniu artystycznych wyzwań pełnych ludzi i wcześniejszych przygotowaniach.
ale...na koniec dnia chciałoby się chociaż telefon.chciałoby się znaleźć ten kluczyk złoty, który pozwoli wkraść się w serca ludzkie i ugładzić ich umysły i emocje, żeby mogło być dobrze między nami.
ja po prostu nie mogę,choć bardzo bym chciała,nie mogę jeszcze tam pojechać.im rzadziej będziemy się widzieć, tym lepiej. jeśli ja już tęsknię i boli mnie cała sytuacja, to może i oni zatęsknią?a jeśli nie to przy najbliższej okazji będę taka,że owszem,zatęsknią.
nie chcę więcej kłótni. a jedynym sposobem było stanąć na własne nogi.i chyba nawet to,że zamiast telefonu od mamy był telefon od mojego M. jest również częścią stawania na własne nogi.
czasami potrzebujemy wiedzieć,że ktoś gdzieś o nas myśli.

a w ogóle to chyba odzwyczaiłam się od książek naukowych.olaboga będę miała problem.

ale tak naprawdę to będzie dobrze,wolę siłę Domino i emocje z tamtej części dnia.
trzeba odciąć pewne nici, by stanąć na własnych nogach.
to będzie cudowny smak,smak dorosłości.wierzę,że nowy rok akademicki będzie zupełnie inny.
że moje być i moje mieć jakoś zaspokoję.bo dlaczego by nie?




niedziela, 28 kwietnia 2013

Jeśli zwątpisz choć jeden raz...

Nie ogarniam tematu.Nawet jeśli wyszło więcej dobrego z tego niż złego.
Ale to boli.
Nawet gdyby się chciało na złość odegrać teraz wyjściami,nawet gdyby się chciało tak tylko dla zabawy,dla sportu jak to mówi poflirtować tylko, to wcale nie może się.Bo się nie potrafi.Bo oni to nie on.Nawet jeśli ktoś mówi,słuchaj niedługo się wyprowadzam na swoje mieszkanie i chciałbym zamieszkać tam z dziewczyną,szukam związku,słuchaj chciałbym ciebie jeszcze spotkać, a ty myślisz sobie właśnie też tego chcę,ale nie mogę,nie chcę ciebie spotkać i nawet jeśli ja wybieram coś niepewnego,to wybieram jego.
I nawet jeśli znam już te moje powroty pijane, niebezpieczne czasami,to na słowa kogoś innego słuchaj cały wieczor próbuje się do ciebie dobić i nie mogę, a ty teraz już wychodzisz,ale ja za 10 min też wyjdę,muszę tylko jeszcze coś załatwić,poczekasz,odprowadzę ciebie mówi się nie,dziękuję,jestem dzielna kobieta,poradzę sobie,nie musisz mnie odprowadzać, 
I wychodzi się na deszcz.I słyszy jeszcze dwóch mężczyzn na zewnątrz,o jaka ładna kobieta wychodzi,a może jeszcze zostaniesz. I idzie się dalej. I rozpłakuje się,bo deszcz jest idealny ku temu.
Bo czuje się ból.
I wściekłość,że się nie potrafi tak po prostu spojrzeć na nich inaczej, niż przez jego pryzmat.
I jego 'rozumiem'wcale nie znaczy,tak,rozumiem,co czujesz. 

Ale tak naprawdę...Naprawdę,naprawdę to wyszło na dobre.Jeśli w ten sposób miał zrozumieć,to wyszło na bardzo,bardzo dobre.Tylko wczoraj mając wreszcie wolny wieczór,wolną chwilę,mając alkohol we krwi można było odreagować to wreszcie.


I przecież tej samej nocy było się pijanym,widziało się mężczyznę tak podobnego do V.,tak przystojnego i nic się nie zrobiło,nic,powiedziało mu tylko,że przypomina kogoś istotnego. Tylko zapłakało się z tęsknoty i zapłakało się nad rodzeństwem. I błąkało się wracając do domu nad ranem i myślało się,gdyby to nie był akademik zrobiłabym mu niespodziankę. To by była niespodzianka dla mnie,gdyby to nie był akademik.Wtedy nie byłoby czasu,by otrzeźwiał i żebym to ja wygrała w nim.

I ma się teraz dylematy,bo słowa to słowa, a słów człowiek nie lubi,bo wie jak to jest z nimi.Jak to się mówi.
czas pokaże.
a potem zaboli jeszcze bardziej.
ale to moje życie i to będzie mój ból,wcześniej częściej bóle były nie moje,były innych kobiet,różne bóle.teraz trzeba przyjąć i swój.nawet jeśli już się tak naprawdę przyjęło ból i tak parę razy i wnioski zawsze były jedne,słowa nic nie znaczą.



czasami zastanawiam się,dlaczego po prostu nie może być różowo,choć przez ten okres początkowy?
dlaczego?dlaczego u mnie nie ma różu,słodyczy i lekkości,jest tylko cały wachlarz wszystkiego.

nie lubiłam różu od dziecka.

księżniczki i książeta nie istnieją.
ale istnieją kobiety i mężczyźni.
z krwi i kości, z wzlotów i upadków.


nie rozumiem,nie ogarniam,ale czuję.

dlatego zostanę.dość razy uciekałam.




ale...jeśli zwątpisz choć jeden raz.