piątek, 29 marca 2013

Pokój...w sercu.

To naprawdę nie było łatwe.Mała dziewczynka tupała nóżkami i płakała.Prosiła się o uwagę.Było jej smutno,bo zatęskniła jak niejeden z nas czasem za normalnością w swym życiu,za normalnością w swej rodzinie.Kilka spraw naraz obudziło pewne tęsknoty.Zatęskniła też i za tym,komu trzeba dać spokój,bo już nie należy do tego świata.Oburzyła się na innego mężczyznę,bo i owszem sam z siebie nie dał jej tego,co potrzebuje.Ale gdyby przyszła przecież dałby.Może nie wszystko,może nie rozmowę i zrozumienie w niej,ale to ciepło drugiego człowieka,które pozwala zatrzymać całą czerń,w którą człowiek wpada.Nie chciała się jednak przyzwyczaić,bo za chwilę go nie będzie.Ale właściwie skąd to wiadomo jej?Znikąd.
Była zła na rodzicielkę,bo nie rozumiała ją i ona,nie akceptowała jej pasji,nie dopytywała,tylko ganiła.Ale przecież i rodzicielka była usprawiedliwiona szeregiem problemów na głowie.Ale przecież ją kocha,na swój sposób.Jak ona ją.Przecież i jej miłość nie jest doskonała.
Dziewczynka spadała coraz niżej,a ta druga, ta dorosła spostrzegała jak dziwny to jest stan chwilami.Stan zamroczenia nie tylko psychicznego,ale i fizycznego.Jakby nagle człowieka wypełniła mgła.Zatruła jego umysł.Jest tam nie tylko smutek,ale i gorycz,złość.Dużo tych emocji.Rozczarowanie.Rozpacz.Strach.Wściekłość.Zazdrość.Błędem jest nazywać to tylko smutkiem.
Jest i dużo łez.Tych ze środka i tych do środka.I wtedy zrozumiała,że trzeba sobie samemu pomóc.Bo wcale nie jest jedna mała dziewczynka.Są dwie w ciele jednym.Mała dziewczynka i dorosła kobieta,która tę dziewczynkę pogłaskała po głowie.Chipsy,czekolada.Bajka księga dżungli(jakże piękne głosy tam mają i jakże pięknie  o przyjaźni opowiadają)

http://www.youtube.com/watch?v=w3f_RusXdos

pozytywnie nastraja ta bajka.

A potem Tajemniczy ogród.Bo to jeden z ulubionych filmów od dziecka.Ale dopiero teraz po latach człowiek odkrył ile mroku i nawet grozy w sobie miał.I ta muzyka.A na koniec światło.

http://www.youtube.com/watch?v=wV4A84sd72A

I V. miał rację.Mój ogród czeka na rozkwitnięcie,trzeba w nim wypielić.I może nawet ten mój Dick i Colin w jednym był wówczas tak blisko,rudzik też był,najprawdziwszy,w tamtym ogrodzie,w tamtym domu i wierzę,że był trochę moim ptakiem,mimo że wolny,co rano witał się ze mną,zaglądał w okna.A teraz Colin jest we mnie i sobie jestem potrzebna.Ale Colin to i w rodzinie się znajdzie.A Dick?Chyba i Dicka znam,może nawet dwóch,jeden w wydaniu kobiecym.

Ogród rozkwitnąć potrzebuje.Nawet,gdy trudno się oddycha,gdy człowiek przemęczony,trzeba go pielęgnować i walczyć o niego.

Po tej kuracji dorosła kobieta wpadła w szał organizacji,bo ma teraz dużo pracy w tej swojej dwuosobowej"firmie",jak to można nazwać jej grupę.A dziś terapią był Mały książę.To była chwilami ciężka terapia.Przypomniał wielu ludzi,wiele chwil, a wszystko to już przeszłość.Może oprócz jednego,ale i tutaj,przypomniał o końcu.Ale wszystko to ostatecznie jest dobre.Bo warto.Nawet,gdy niesie ryzyko łez.Dla tego koloru zboża.


Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu...
W ten sposób Mały Książęk oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział:
- Ach, będę płakać!
- To twoja wina - odpowiedział Mały Książęk - nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił...
- Oczywiście - odparł lis.
- Ale będziesz płakać?
- Oczywiście.
- A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?
    Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis.
  • Mały Książęk poszedł zobaczyć się z różami.
- Nie jesteście podobne do mojej róży, nie macie jeszcze żadnej wartości - powiedział różom. Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. Jesteście takie, jakim był dawniej lis. Był zwykłym lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz zrobiłem go swoim przyjacielem i teraz jest dla mnie jedyny na świecie.
Róże bardzo się zawstydziły.
- Jesteście piękne, lecz próżne - powiedział im jeszcze. - Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem kloszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. Ponieważ właśnie dla jej bezpieczeństwa zabijałem gąsienice (z wyjątkiem dwóch czy trzech, z których chciałem mieć motyle). Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ... jest moją różą.
Powrócił do lisa.
- Żegnaj - powiedział.
  • Żegnaj - odpowiedział lis. - A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.



I ach.To nie przypadek,że nie tylko ja przy kolejnym fragmencie pomyślałam o tym, o czym pomyślałam.


Do widzenia - powiedział róży.
Lecz ona nie odpowiadała.
- Do widzenia - powtórzył.
Róża zakaszlała. Lecz nie z powodu kataru.
- Byłam niemądra - powiedziała mu. - Przepraszam cię. Spróbuj być szczęśliwy.
Zdziwił się brakiem wymówek. Stał, całkowicie zbity z tropu, trzymając klosz w powietrzu. Nie rozumiał tej spokojnej słodyczy.
- Ależ tak, ja cię kocham - mówiła róża. - Nie wiedziałeś o tym z mojej winy. To nie ma żadnego znaczenia. Ale ty byłeś równie niemądry jak ja. Spróbuj być szczęśliwy. Pozostaw spokojnie tę planetę. Nie chcę ciebie więcej.
- Ależ... przeciągi...
- Nie jestem już tak bardzo zakatarzona. Chłodne powietrze nocy dobrze mi zrobi. Jestem kwiatem..
- Ale dzikie bestie...
- Muszę poznać dwie lub trzy gąsienice, jeśli chcę zawrzeć znajomość z motylem. To podobno takie rozkoszne. Bo któż by mnie potem odwiedzał, gdy będziesz daleko... A jeśli chodzi o dzikie bestie, nie boję się nikogo. Mam kolce. - I naiwnie pokazała cztery kolce. Po chwili dorzuciła: - Nie zwlekaj, to tak drażni. Zdecydowałeś się odjechać. Idź już!
Nie chciała, aby widział, że płacze. Była przecież tak dumna.


I jeszcze to:


Ludzie tłoczą się w pociągach - powiedział Mały Książęk - nie wiedząc, czego szukają. Dlatego są podnieceni i kręcą się w kółko... - A potem dorzucił: - Nie warto...


Ludzie z twojej planety - powiedział Mały Książęk - hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie... i nie znajdują w nich tego, czego szukają...
- Nie znajdują - odpowiedziałem.
- A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży lub w odrobinie wody...
- Oczywiście - odpowiedziałem.
Mały Książęk dorzucił:
  • Lecz oczy są ślepe. Szukać należy sercem.
Jeśli kochasz kwiat, który znajduje się na jednej z gwiazd, jakże przyjemnie jest patrzeć w niebo. Wszystkie gwiazdy są ukwiecone...
- Oczywiście...
- To samo z wodą. Ta, której dałeś mi się napić, była jak muzyka. Z powodu bloku i liny... Przypominasz sobie... była tak dobra...
- Oczywiście.
- Nocą będziesz oglądać gwiazdy. Moja jest zbyt mała, abym mógł pokazać ci, gdzie jest. To lepiej. Moja gwiazda będzie dla ciebie jedną spośród wielu gwiazd... Dlatego przyjemnie ci będzie patrzeć na gwiazdy. Każda z nich będzie twoim przyjacielem. Chcę ci zrobić prezent.
Zaśmiał się znowu.
- Mały przyjacielu! Mały przyjacielu, twój śmiech sprawia mi tyle radości!
- To właśnie będzie mój prezent... W zamian za wodę...
- Nie rozumiem...
- Gwiazdy dla ludzi mają różne znaczenie. Dla tych, którzy podróżują, są drogowskazami. Dla innych są tylko małymi światełkami. Dla uczonych są zagadnieniami. Dla mego Bankiera są złotem. Lecz wszystkie te gwiazdy milczą. Ty będziesz miał takie gwiazdy, jakich nie ma nikt.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Gdy popatrzysz nocą w niebo, wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie, ponieważ ja będę mieszkał i śmiał się na jednej z nich. Twoje gwiazdy będą się śmiały.
I zaśmiał się znowu.
- A gdy się pocieszysz (zawsze się w końcu pocieszamy), będziesz zadowolony z tego, że mnie znałeś. Będziesz zawsze mym przyjacielem. Będziesz miał ochotę śmiać się ze mną. Będziesz od czasu do czasu otwierał okno - ot, tak sobie, dla przyjemności. Twoich przyjaciół zdziwi to, że śmiejesz się, patrząc na gwiazdy. Wtedy im powiesz: "Gwiazdy zawsze pobudzają mnie do śmiechu". Pomyślą, że zwariowałeś. Zrobiłem ci brzydki figiel.
I znowu się zaśmiał.
- To tak, jakbym ci dał zamiast gwiazd mnóstwo małych dzwoneczków, które potrafią się śmiać.






A na koniec mała reprodukcja:

Zadaję sobie pytanie - powiedział - czy gwiazdy świecą po to, aby każdy mógł znaleźć swoją?... Popatrz na moją planetę. Jest dokładnie na nami. Ale jak bardzo daleko!
- Jest piękna - odrzekła żmija. - Po co tu przybyłeś?
- Żeby nauczyć ludzi radości - powiedział Mały Książęk.

I nie jestem sama.Nie tylko przez to,że jesteśmy dwie.Ale i przez ludzi.

środa, 27 marca 2013

Licz na siebie.

Zwariuję dziś,albo stanę na nogi.

Nic tak nie ratuje,jak wypad do domu,w takim stanie.To sobie wymyśliłam.Ale jutro się pozbieram.

Jasne cele:

1.Praca.
2.Mieszkanie.
2.Skończyć studia.
4.Zrobić coś,co da powód do dumy.
(5. )Stworzyć z kimś stabilny związek.Nawias,bo to niekonieczne.Bo niezależne ode mnie aż tak.

Kolejność właśnie taka.
I nie wiem gdzie,nie wiem jak,ale choćbym miała rzucić studia na rok,znajdę pracę.
Pora dorosnąć.Nie pora na odrabianie zaległości z dzieciństwa.To teraz pora dorosnąć.
To ta pora,gdy to my musimy stanąć na nogi,by rodzicom jeszcze pomóc.A nie oczekiwać pomocy.
Oto świat dorosłych,nikt już po główce nie głaska.
Działo się ze mną coś okropnego psychicznie i fizycznie te dwa dni.Ale że jest mi wstyd,iż naiwnie dałam się nabrać,po raz nie wiem który w moim życiu dałam się nabrać na słowa.Mężczyźni górują w słowach wobec mnie.Taki fart.Ale na szczęście to ostatni,któremu pozwalam.

Nie,nie potrzebuję żadnego przytulenia.Nie ma dziewczynki.Bo jesli jest to tylko taka w środku,a tę sama przytulę.

Jeśli od dłuższego czasu problemem jest zdrowie-ok,tu nic nie zrobię,ale mogę zmienić mieszkanie,by nie pogarszać,jeśli pieniądze-mogę znaleźć pracę,jeśli samotność-mogę polubić siebie i milion spraw,które kiedyś potrafiłam robić,wybornie ceniąc własne towarzystwo,jeśli problemy w domu-mogę choć sama stanąć na nogi,mogę odjąć kilka powodów do wytykania palcami,jeśli uczelnia mnie nie interesuje chwilowo-bo nie mam na nią czasu-mogę wziąć dziekankę,jeśli teatr to tylko moja pasja,rodzina jej nie podziela-mogę nie oczekiwać,że będą z tego dumni,że przestaną marudzić oto,że spytają jak poszło,jeśli spróbowałam już seksu,to mogę dalej czekać na miłość i w razie co umrzeć bez niej,ale przynajmniej wiedząc,co to seks,jeśli z nikim nie jestem to tylko moja sprawa i nie będę sobie brała do serca rodzinnych uwag,jeśli chcę podróżować to nikogo do tego nie potrzebuje,tylko własnej odwagi,tylko siebie,świat jest pełen ludzi,po drodze,jeśli nie mogę spać w nocy,to mogę wtedy coś robić, a nie marnować czas,jeśli jestem zmęczona to te dwa dni robię off.Spróbuję w domu być taka,jak trzeba.A potem skupię się na zaległych obowiązkach.

Będzie dobrze,Cat.Wyfruniesz z tej klatki,mówię Ci.Musisz.

I olej miłość kobieto.Może wtedy przyjdzie.Gdy przestaniesz dopatrywać się jej.A jeśli nie przyjdzie-przynajmniej się nie rozczarujesz.

Nie Cat,nie słów Tobie trzeba,a czynów.Nie tylko Twoich,ale i innych.
Nie ze słów się ciesz,nie z obietnic,nie z chęci,nie.

wtorek, 26 marca 2013

Normalność.

Po prostu są takie dni,kiedy w człowieku rośnie kula.Od małej kuleczki do ogromnej kuli. Kula chce pęknąć i wytrysnąć łzami,ale człowiek wcale nie ma ochoty wtedy płakać.Bo chce z tym walczyć, bo przecież zaczyna się od błahych powodów.Ale one też narastają,rozrastają się i trach.Idziesz schodami,idziesz ulicą i nagle na dosłownie ułamek chwili wybuchasz płaczem.  A potem to powstrzymujesz,bo gdzie?Tu?Nie.Idziesz,ciekną jeszcze chwilę i znikają.Potem znowu idziesz,ciekną chwilę,po czasie,znikają.I tak tylko czujesz tę kulę,która tkwi w Tobie.

Ktoś kiedyś opowiedział Tobie bajki.Wiele bajek.Na przeróżne tematy.To mogła być telewizja,książka,czyjeś życie,szkoła,społeczeństwo,wychowanie.Cokolwiek.A Ty teraz widzisz,że bajki to tylko bajki w Twoim życiu.
Tęsknisz za normalnością,choć przez moment.
Tak,chciałaś pójść na ten obiad,tak chciałaś żeby została na spektakl.Tak,chciałabyś mieć kogo przedstawić.Tak,chciałabyś żeby umiał z Tobą rozmawiać na pewne tematy.Tak,chciałabyś móc do niego napisać.Tak chciałabyś móc pozwolić mu odejść.Tak,te dwie kwestie są sporne.Tak,tęsknisz za Nim.Tak,chciałabyś móc zadzwonić.Tak,w takim momencie doszłaś wreszcie do tej świadomości-nie,nie mam do kogo.Tak,chciałabyś dziś troski i uwagi.Tak,jesteś z niej dumna.Tak,źle się czujesz siedząc na widoku,po drugiej stronie lustra.Tak,masz jeszcze resztki emocji z wczoraj i pewne emocje z dziś.Tak,nie jesteś dziś z siebie zadowolona.Tak,może nawet wczoraj nie byłaś.Tak,chciałabyś ich poruszyć.Tak,chciałabyś mieć taki głos,który wzrusza,powoduje ciarki i co nie tylko.Tak,chciałabyś teraz nikogo nie słuchać,zamknąć się w pokoju,w swoim świecie,zawyć,tak po prostu,tak, nie możesz tego zrobić.Tak,chciałabyś mieć umowę na czas nieokreślony,z określoną ilością godzin i stawką.Tak,chciałabyś ogarnąć swoje życie,a zamiast tego wciąż stoisz w miejscu.Tak,chciałabyś poczuć,że oto stoisz twardo na ziemi,spod której nie ucieka grunt.Tak,chciałabyś po prostu powiedzieć dziś"chodźmy się napić".Tak,nim nawet zastanowiłaś się,czy ktokolwiek miałby czas ot tak na zawołanie,musiałaś podołać obowiązkom i nie mogłaś.Tak,piłabyś dziś dużo.Tak,uciszyłabyś swoje głosy i tęsknoty.Tak,pomyślałaś,że zamiast łez,zamiast pisania niewysyłającego się maila,zamiast pisania do kogokolwiek,zamiast dzwonienia,zamiast picia,zamiast czegokolwiek-napiszesz tu.Tak po prostu.Piszesz z prędkością irracjonalną.Tak,myślisz sobie,że nawet pisać już nie umiesz.Nie tak by siebie usatysfakcjonować.

Tak,masz piosenkę.

http://www.youtube.com/watch?v=5FM5Akcjraw

Kiedyś jeszcze będziesz taką kobietą.Kobietą niezależną.Kobietą silną.Kobietą z własną firmą,albo czymkolwiek co da Tobie dobrze zarobić,by godnie żyć.Kobietą z wewnętrznym spokojem.Kobietą spełnioną.Kobietą z własnym kątem,swoim,wyjątkowym.Kobietą z kimś lub kobietą z czymś.Bo jeśli nie ON lub ONO to przecież jest SZTUKA.Kobietą,która sama o siebie zadba.Kobietą,która zrozumie,że najważniejsze to być dumną z samej siebie. I dumną z siebie będzie.Nie potrzebując dumy innych.

You haven't seen the last of me.
Tak,tęsknię za normalnością,ale czym jest normalność?Nie ma normalności,ona nie istnieje.Każdy jest mniej lub bardziej powykręcany.I jego życie też.I kurwa nic nam do tego.Nawet nam samym do siebie samych.

Bo kurwa cieszę się,że żyję.Naprawdę. Tylko jestem niewyspana,zmęczona,stęskniona,głodna i niedotleniona.Mam prawo do łez,skoro je zwalczę.Mam nawet prawo wyć,nawet jeśli nie mam gdzie.Po prostu mam prawo.

I jestem z siebie niesamowicie dumna.Do nikogo nie napisałam,do nikogo nic nie powiedziałam,hej potrzebuję Ciebie dzisiaj,hej jest mi źle,hej nie pytaj dlaczego,tak po prostu jest,hej.Oby tak częściej.

***
 Tak,kocham pewnych ludzi.Inni są mi zwyczajnie bliscy.Tak,mogę chociaż nie okazywać po sobie,że mnie tak bardzo właśnie boli. Że to może jakaś nadwrażliwość,a może pragnienie.Przecież zresztą znają je i oni z własnej skóry. Tak,mam taki przebłysk jak teraz,w tej rozmowie sprzed chwili,jak w rozmowie z ... dziś,taki przebłysk zrozumienia tej drugiej strony i taki przebłysk niezrozumienia dla drugiej strony.Takie-każdy dziś sobie.

Normalność nie istnieje.Istnieje tylko klatka twojej głowy.Otwórz klatkę,ptaszyno.Leć.

W sam raz.

Kto Go pozna, zwraca uwagę na tę pozytywną energię.Bije od niego,to fakt.I gdy ode mnie akurat też bije,to taki trochę jaśniejszy staje się ten świat wokół nas.

Dziwna sprawa.Ten czas.Czas płynie szybko.Za chwilę będą wakacje.Będą wyjątkowe,wiem to.Może i pracowite,zgoła nie odpoczynkowe. Ale wyjątkowe.Jednakże...Mamy czas tylko do wakacji.Mała powtórka z historii.Tylko wtedy łącznie było miesięcy 5,a i człowiek mniej  ze sobą przeżył.
Może nawet dobrze poznać zawód miłosny zawczasu.Nawet jeśli trochę mnie to skrzywiło na jakiś tam czas.To dziś cieszę się.Jestem gotowa w jakiś paradoksalny sposób na odejście za każdym razem.Nawet jeśli trochę poboli nieraz.Tak po prostu jest.A po latach wiem,że zarówno K. dla mnie,jak i ja dla K. będziemy wyjątkowym wspomnieniem.Wspomnieniem,niczym już więcej.Ale to i tak dużo.Wyjątkowe wspomnienie niewinnej słodyczy.Może wreszcie zapomnę,co było potem.Może już zapomniałam.Został tylko ten słodki czar,do wspomnień mglistych.

I tak też stanie się z Nami.Słodki czar wspomnień mglistych.Wcale nie chcę tak szybko.Ale trzeba.

I tak jest coś w momentach,które chcemy tak silnie zapamiętać. prawie 8 lat temu poszliśmy z K. na ostatni spacer,może nie było to wtedy pewne,może nawet obydwoje nie chcieliśmy o tym myśleć,ale tak właśnie było,pożegnanie okazało się pożegnaniem na lata.I pamiętam tę łąkę,te spojrzenia,uśmiechy,pocałunki.Po prostu pewne chwile zostaną z nami na długo.

Rada na przyszłość:nie spotykać się z panami z ostatniego roku studiów. Z drugiej strony już mi się nie przyda.W następnym roku to ja będę tym ostatnim rokiem.I tą,która wyjedzie.Bo wyjadę.Chcę.Wierzę,że jeszcze niejedno na mnie czeka.I niejeden człowiek splecie drogę razem z moją,na moment.

Myślę,że Ł. niesamowicie dojrzała.I to dlatego tak dobrze się z nią przebywa.I miała dobre zdanie:nic nie dzieje się bez powodu.Może to,co się stało było po to, by móc zrobić to i tamto,a potem znów się zejść.Zdania co prawda oderwane od tematu,tyczące się akurat jej historii i jej życia,ale podoba mi się taka myśl.

I ja Was wszystkich pamiętam,zapamiętam.Wszystkich Was trzymam w sercu.Nawet ludzi,których imion już nawet nie pamiętam,ale pamiętam smak emocji,pamiętam rysy twarzy.

I może nawet nie zazdroszczę już nikomu różowych okularów.Moje różowe okulary tyczą się tego,że On podoba mi się w okularach,choć żaden mężczyzna nie podoba mi się równie mocno w okularach,jak i bez.Parę szczegółów.Parę emocji.Ale świat istnieje dalej,choćby po rozstaniu na skrzyżowaniu,choćby po wyjściu z pokoju.I wkrótce zabraknie tego jednego świata,ale cały czas będę trwać w tym drugim,póki bije serce,póki płynie krew.Cieszę się,że żyję.Życie to cudowny kochanek.A gdy już nas opuści,odda nas w ramiona innego kochanka-Śmierci.Co potem?Nie wiem.Dlatego wolę Życie niż Śmierć.Ale zaakceptuje Śmierć,jak każde inne rozstanie.Bo po prostu wszystko kiedyś się kończy.Koniec prawie zawsze jest początkiem.


niedziela, 24 marca 2013

Kołysanka dla ludzi z najświeższego teraz.

Być może jedyne skarbie,co było adekwatne w tych życzeniach to ta kołysanka:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=D7I19pqf930#!

Ach,jak głupio,gdy człowiek już wie,jak potoczył się czas. Nagle całe życzenia wydają się takie nie na miejscu.A przecież wtedy były takie odpowiednie. Zamiast życzeń trzeba było biec do Ciebie. Ale nawet nie można było,nie było się na miejscu wtedy.

Czas płynie.Myślę o Tobie w inny sposób,bo tak być musi. Ale myślę nadal. Chyba nawet boję się tej myśli,że kiedyś mogłabym przestać myśleć.Ale przecież zawsze już,nawet gdyby wieczność nie istniała,zawsze już będziemy tymi pasażerami z na przeciwka.I to musi mi wystarczyć i to wystarczy.Bo nieważne tu,czy tam,ważne że spotkaliśmy się. W taki akurat,a nie inny sposób.Boże,jak ja za Tobą tęsknię.Nawet nie pozwalam sobie uświadomić tego w pełni.Kto jeszcze w moim życiu tak mnie wysłucha,jak Ty?No,kto?Ale lepiej być wysłuchanym i zrozumianym w pełni przez moment,niż nigdy.

***
A Ty,Ty który myślałam,że śnisz się nie bez powodu,spróbuj być silny. Spróbuj odnaleźć lepsze towarzystwo niż butelki alkoholu. Ja nie mogę.Ja mogę tylko odbierać te telefony, gdy już jesteś zalany i potrzebujesz mojego głosu.Ja mogę być tylko głosem.Głosem z daleka.Zawsze odbiorę.Choćbym miała i dość ,czwarty dzień pod rząd może zmieni się w okrągły tydzień kiedyś. Nieważne. Dzwoń. Tyle mogę. Tyle możemy.Może kiedyś.Nie teraz.Nie w najbliższym czasie.
***
A Wy,najmilsi moi,najdrożsi moi,jakże cieszę się,najzwyczajniej w świecie cieszę się,że jesteście. Choć też daleko,ale nie aż tak daleko. Jesteście swoim małym,wielkim światem.Ja jestem gościem,ale i nierozerwalnym elementem. I może nigdy nie zaakceptuje tego wszystkiego,może wyleje jeszcze morze łez,może odejdę od tego w inne obrazy,obrazy bólu świata,ale wiem,że macie to,co najważniejsze.Miłość. I ja również chcę być częścią tej Miłości.
***
A Ty świecie mój,cudowny mój,piękny mój.Może i masz wiele zła,wiele bólu,wiele smutku.Ale tak,jak i siebie uspokajałam,zapłakana,jak przemoczony kot,zwinięty w kłębek,który delektował się dotykiem Jego dłoni,bo potrzebował ugłaskać swoje obrazy,niebezpieczne stany,przecież Ty właśnie świecie mój masz tę Miłość,masz to piękno,masz to dobro,masz tę radość.Bo moneta zawsze ma dwie strony.
***
A Ty J.wierzę,że podbijemy ten świat. Nauczymy się,jak rozwijać tę naszą małą firmę,mały cyrk,mała trupa teatralna. Nauczymy się,jak się dogadywać. Jak wspierać.Znamy swoje twarze,przeróżne twarze.A ile jeszcze z nich do odkrycia?I kiedyś człowiek wreszcie będzie miał spokojną głowę o zawartość portfela.I nie przestanie wierzyć w Miłość,bo Miłość istnieje." A czymże jest Miłość"Właśnie. Dlatego istnieje.
***
A Ty droga F. nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam Ciebie poznać. Ba,nawet czułam,że trochę już Ciebie znam jeszcze przed poznaniem. Już wtedy byłaś w jakiś sposób bliska.I teraz nie ma Go,ale jesteś Ty.I jakimś wzorem,zgoła nie idealnym,a jednak fantastycznym, dla mnie się stałaś już wtedy i tylko potwierdziłaś się sama przez się.I jak miło,przemiło ostatnio mnie zaskoczyłaś tym sms,tym węszeniem i spotkaniem,"bo ze mną chyba nie najlepiej".
***
I Ty kochanku miły trwaj,chwilo-jesteś piękna,trwaj-czasem słońce,czasem deszcz i nieważne jak jest,lepiej,gorzej,na zmianę,chcemy i tylko to teraz się liczy,chcemy próbować.Bo akceptacja to coś niesamowitego.A ilu  ludzi mnie akceptuje tak rzeczywiście,ilu?Ilu widzi mnie namacalnie zapłakaną,wściekłą,zirytowaną,szczęśliwą,smutną,chorą,wystraszoną,radosną,dumną,podnieconą,skrytą,pijaną,inteligentną,głupią,przegraną,wygraną,bezbronną,broniącą się,walczącą,cały szereg stanów,dobrych i złych.
***
I Ty droga Ł.,jak dobrze było Ciebie spotkać,jak dobrze podzielić się pomarańczą,jak dobrze było przebywać w obecności Twojej energii,tak pozytywnej,tak silnej,tak zarażającej,jak dobrze było przypomnieć sobie o swojej energii,o tym kim się chce być.I może mamy teraz rzadki kontakt,zabiegane każda w innym krańcu świata,może kiedyś popełniłam błąd,gdy jeszcze byłaś tu w Polsce,nie w wielkim świecie,przecież byłaś pierwszą na tych studiach,którą poznałam,jeszcze przed ich rozpoczęciem,byłaś pierwszą i pierwszą zostaniesz,ale wierzę,że nic nie dzieję się bez potrzeby i że w jakiś sposób to i tak będzie teraz trwać.To jedno spotkanie i jedna wcześniej rozmowa na skypie uświadomiły mi,jak się stęskniłam.To jedno picie zeszłego roku,rekordowe,14godzin,uświadomiło mi, jak mi odpowiadasz,jak wtedy,na samym początku naszej znajomości,gdy piło się zieloną herbatę i rozmawiało o Małym Księciu.I choć nie będzie to taka znajomość,jaka mogła być,chyba już za późno na tak bliskie bratanie,drogi się rozeszły,to jednak cieszę się,że jesteś,gdzieś tam,w świecie.
***
I Ty,Cat,Ty,miła ma.Pamiętaj,pokochaj sama siebie najpierw.Pamiętaj,jutro Twój wielki dzień.Pamiętaj,myśl,co Ty możesz dać światu i co świat ma już dla Ciebie,zamiast myśleć czego dać Tobie nie może.Pamiętaj,trwaj.

sobota, 16 marca 2013

Tik,tak.

 Och.Za dużo książek pięknych naczytałam się w moim życiu i za bardzo poddałam ich działaniom swoją wyobraźnie i pragnienia.W książkach tych liczył się honor,liczyły się przyjaźnie,liczyła się miłość i rodziny nieraz stawały się takie ciepłe.Mam nadzieję,że jeśli kiedykolwiek będę miała dziecko będzie umysłem ścisłym,czytającym o atomach i kwantach.W ten sposób bardziej doceni to co ma.Nauczy się szacunku.

Tęsknię za ciszą.Tutaj nie ma ciszy.Tam też nie ma ciszy.Marzę o spokoju,świętym spokoju,żeby mi wszyscy dali święty spokój,żeby mieć wreszcie swój skrawek przestrzeni. Żeby nikt nie miał żadnych pretensji,nikt mi o niczym nie marudził,nikt niczego nie oczekiwał. Żebym mogła tam ładować akumulatory i wysypiać się.

Nie mam nigdzie swojej przestrzeni.Nigdzie.Tylko lasy,ale to zupełnie nie moje.Całe życie jestem bez tej słodkiej swobody zamknięcia drzwi i świętego spokoju od wszystkich.Bo nie mam własnego kąta,choćby to miało być dwa na dwa.

I może On rzeczywiście ceni wolność,lepiej niż ja.Umie pozwalać odejść,bez żalu,ponoć.
Mi jest żal.Niejednej znajomości.Nawet te które niby teraz trwają,to już i tak nie to.Bo w tych wszystkich pieprzonych książkach to trwa na śmierć i życie.
Im człowiek starszy,tym bardziej samotny i rozczarowany i zgorzkniały.Choć jest  w jakiś sposób cudownie też,cudowniej z każdym rokiem.
I niby dobrze wiedzieć,że i To się kiedyś tam skończy.Nawet pomyśleć,że przecież to będzie słuszne, bo żeby tak życie całe iść razem to nawet nie pasowalibyśmy. Ale jednak.Nigdy nie lubiłam wchodzić w coś z bliżej określonym końcem.Ach,a przecież i śmierć jest końcem i niejedna życiowa przygoda i przecież nigdy tego nie było wiadomo,ile coś potrwa,choćby się zapewniało.Ale to miło tak,wiedzieć,że ktoś chciałby się z Tobą zestarzeć i będzie oto walczyć. Że ktoś zna nas coraz doskonalej i akceptuje. I pragnie.

Może sama siebie powinnam zaakceptować.Nikt ze mną tyle nie wytrzyma,co ja ze sobą.
Chyba czuję się cholernie samotna od dwóch lat.A może odkąd pamiętam.Tak,właściwie odkąd pamiętam był we mnie zachłanny głód bliskości,zdolność do odtrącania,strach,nadzieja,pragnienie.I marzenie.O takiej przyjaźni,co to rozdzieli śmierć.O takiej miłości również.I o rodzinie,szczęśliwej.Choć z przejściami,bo to tylko Ziemia.

Tik,tak.Mija czas.Mija życie.Jeśli istnieje Bóg,ostro mnie rozliczy.Jeśli nie,może w innym wcieleniu będę szukać dalej. A może po prostu zniknę.Rozpłynę się i stanę materią na powrót,czystą,w naturze.To nawet ładna wizja.Czysta materia,czysta natura.
Smutno mi.Nikt nas nie uczy komunikacji wewnątrzrodzinnej,wewnątrzkochankowej,wewnątrzprzyjacielskiej. Nikt nas nie uczy,jak kochać ludzi,jak tę miłość okazywać.Jak kochać siebie.Jak kochać życie.Jak znosić przeciwności.Ba,nawet jak znaleźć pracę. Tyle CV wysłanych w pustkę,trochę rozmów,po których i tak mnie nie przyjęto i dwie prace, gdzie i tak nie przyjęto mnie na stałą posadę.Czuję się beznadziejna w związku z tym.I to też słyszę,że pracy nie znajdę.

Szukam pracy od dwóch lat.Takiej na stałe.Dwa pieprzone lata.Coś jest ze mną nie tak?Coś nie tak z moim CV?Coś nie tak szukam?Gdyby nie znajomości nie miałabym żadnej z tych lepszych prac dotychczasowych-czyli trzech.

Tak,pan Bóg mnie ponoć skaże.

Psycholog mnie pochwaliła,że najlepsze samodzielne terapeutyczne osiągniecie to moja świadomość iż powinnam pogodzić się z chorobą mojego rodzeństwa.Pani psycholog chyba tylko nie wie,że ja sobie tylko to przypomniałam,odkryłam to może z 10,9lat temu.I co?I nic.

I dziękuję,że jestem i będę do końca czerwca tak zapracowana,że wyłączę myślenie.Potem przyjdzie lato, a potem znów zima i znów będzie to samo. Ciekawe,co by na to powiedziała moja pani psycholog?Ale jej o tym nie powiem.Przecież liczę,że razem z nią osiągnę powrót do sił,do zdrowego umysłu.

Przecież tego chcę.

Ratunku.Tonę.W oceanie własnych łez.







Śmiechu warte

Śmiechu warte.Człowiek ma milion spraw na głowie,a ktoś inny pisze,że ma tyle rzeczy na głowie-i zaczyna to i kończy na uczelni.Jasne,rozumiem pewne kierunki-prawo,medycyna,kierunki artystyczne,architektura.Ale reszta?Też mam dużo na uczelni,w tym większość książek po angielsku. I co? I milion innych spraw na głowie obok tego. I jeszcze znajdę czas,gdy mi zależy na kimś,choć już naprawdę w okrojonej formie.


Ktoś inny ma tę uczelnie i sporadyczną pracę, w której tak naprawdę większość czasu siedzi i czyta książki. I obiadem się przejmować nie musi, bo mamusia zrobi.Ale jest tak zmęczony,wraca i mówi o tym wszystkim wokół i czepia się o nieumyte przez Ciebie naczynia.

No wkurwiają mnie ludzie nieraz takim gadaniem.

I chyba nic więcej z wrażenia nie przychodzi mi do głowy,ile to,że chciałam z siebie wyrzucić to poddenerwowanie.

Ah. I sen miałam.Bo nie będę w tym roku instruktorką teatralną,a chciałabym.Więc śniłam o starym,gigantycznym,zimnym budynku z czerwonej cegły.Trochę jak opuszczony psychiatryk. Śniłam o masie dzieciaków od niemowlaków,które tuliłam, po młodzież,która się nie słuchała. A potem z wychowawczynią jedną spadłam z windą.Udało nam się nic nie zrobić.Na dole był pożar,wybiłyśmy z trudem szybę,uciekłyśmy na podwórko,a tam trzech facetów musiałam zabić,kolejny raz na noże,kolejny raz instynkt przetrwania wygrał.I nie wiedziałyśmy co dalej?Kogo ratować i przed kim?I się obudziłam.Szlag.

piątek, 15 marca 2013

Krótko

Mogłabym napisać wiele,ale za późna pora na to.

Dziś po prostu był ten moment zastanowienia-co ze mną w przyszłości.Pewne plany zawodowe i edukacyjne,związane z tym przeprowadzki to tu,to tam,po skończeniu studiów oczywiście. I to jedno,podstawowe pytanie-kto przy mnie zostanie? Bo ja przecież wyjadę z Pzń.
I pomyślałam,że rzeczywiście przez te lata jedyne stałe osoby to rodzina przecież. Tyle,że oni i tak nie będą tam,gdzie ja.Ja będę sama przemieszczać się.Ale oni gdzieś będą,a to będzie pocieszające.I gdyby też byli tacy ludzie,którzy wsiadaliby w pociągi i jechali do mnie i do których ja bym jechała.Wszystko u mnie jest jakoś związane z konkretnymi latami szkoły, gdy o znajomości idzie.Czasami z konkretnymi wakacjami. A czasami konkretnymi chwilami. Albo konkretnymi działaniami-grupami.I to tyle. Ludzie przypływają i odpływają. Czasami znów się na nich gdzieś trafi. Czasami nawet jest ten kontakt. Czasami nawet po roku,czy dwóch.Ale to już nie to,co kiedyś.Choć owszem,bardzo bym chciała inaczej.Chciałabym jednego mężczyzny i chciałabym  jakiegoś trwałego grona przyjaciół,ale ludzie się mnie nie imają,a może ja się ich nie imam,a może wszystko razem,zależy kto i kiedy..Żeby człowiek miał co,z kim,kiedyś wspominać.Jak Joanna może teraz wspominać z przyjaciółkami dawniejsze dzieje.Dawniej też wspominałam.Bo było z kim i było co.Teraz oczywiście mogę wspominać sama.Ciekawe,że z biegiem lat ukierunkowałąm się bardziej ku przyszłości-w pozytywnym rozpatrywaniu-a w negatywnym ku przeszłości.Wspominam z przeszłości to,co nie wlicza się w kategorię pozytywne.Różne rzeczy.Dlaczego?Nie wiem,tak jakoś.Pora to zmienić.

Dużo,bardzo dużo pracy przede mną.Na szczęście w wakacje odpocznę-tylko pracę muszę na wakacje znaleźć.Dobrze,też pewnie nie odpocznę.Ale czyż nie odpoczywałam dość?Szkoda tylko,że zamiast odpoczywać płakałam i wspominałam to,co niepozytywne.Mam nauczkę.

Skoro potrzebuję sił,potrzebuję też pozytywnych wspomnień.Takie moje postanowienie.Powspominać dobrze te stare dzieje,starych ludzi,a nawet starych mężczyzn. I zapomnieć,co było niepozytywnego lub jest dziś z nami.

I najlepiej to by było niczego nie nazywać.I wtedy po prostu by się żyło z tym wszystkim,co dobre,przemijałoby i to byłoby naturalne.Zresztą,nawet jak się nazwie,nie przetrwa z natury ludzkiej i ziemskiej-nic nie trwa wiecznie.A wszystko co piękne jest-przemija.

Czekam,aż będzie ciepło.Co by już nie chorować.Moje gardło ma się coraz gorzej,a w niedzielę dostanie taki wycisk,że olaboga.

Ach. Dobrze jest i tak.