niedziela, 28 kwietnia 2013

Jeśli zwątpisz choć jeden raz...

Nie ogarniam tematu.Nawet jeśli wyszło więcej dobrego z tego niż złego.
Ale to boli.
Nawet gdyby się chciało na złość odegrać teraz wyjściami,nawet gdyby się chciało tak tylko dla zabawy,dla sportu jak to mówi poflirtować tylko, to wcale nie może się.Bo się nie potrafi.Bo oni to nie on.Nawet jeśli ktoś mówi,słuchaj niedługo się wyprowadzam na swoje mieszkanie i chciałbym zamieszkać tam z dziewczyną,szukam związku,słuchaj chciałbym ciebie jeszcze spotkać, a ty myślisz sobie właśnie też tego chcę,ale nie mogę,nie chcę ciebie spotkać i nawet jeśli ja wybieram coś niepewnego,to wybieram jego.
I nawet jeśli znam już te moje powroty pijane, niebezpieczne czasami,to na słowa kogoś innego słuchaj cały wieczor próbuje się do ciebie dobić i nie mogę, a ty teraz już wychodzisz,ale ja za 10 min też wyjdę,muszę tylko jeszcze coś załatwić,poczekasz,odprowadzę ciebie mówi się nie,dziękuję,jestem dzielna kobieta,poradzę sobie,nie musisz mnie odprowadzać, 
I wychodzi się na deszcz.I słyszy jeszcze dwóch mężczyzn na zewnątrz,o jaka ładna kobieta wychodzi,a może jeszcze zostaniesz. I idzie się dalej. I rozpłakuje się,bo deszcz jest idealny ku temu.
Bo czuje się ból.
I wściekłość,że się nie potrafi tak po prostu spojrzeć na nich inaczej, niż przez jego pryzmat.
I jego 'rozumiem'wcale nie znaczy,tak,rozumiem,co czujesz. 

Ale tak naprawdę...Naprawdę,naprawdę to wyszło na dobre.Jeśli w ten sposób miał zrozumieć,to wyszło na bardzo,bardzo dobre.Tylko wczoraj mając wreszcie wolny wieczór,wolną chwilę,mając alkohol we krwi można było odreagować to wreszcie.


I przecież tej samej nocy było się pijanym,widziało się mężczyznę tak podobnego do V.,tak przystojnego i nic się nie zrobiło,nic,powiedziało mu tylko,że przypomina kogoś istotnego. Tylko zapłakało się z tęsknoty i zapłakało się nad rodzeństwem. I błąkało się wracając do domu nad ranem i myślało się,gdyby to nie był akademik zrobiłabym mu niespodziankę. To by była niespodzianka dla mnie,gdyby to nie był akademik.Wtedy nie byłoby czasu,by otrzeźwiał i żebym to ja wygrała w nim.

I ma się teraz dylematy,bo słowa to słowa, a słów człowiek nie lubi,bo wie jak to jest z nimi.Jak to się mówi.
czas pokaże.
a potem zaboli jeszcze bardziej.
ale to moje życie i to będzie mój ból,wcześniej częściej bóle były nie moje,były innych kobiet,różne bóle.teraz trzeba przyjąć i swój.nawet jeśli już się tak naprawdę przyjęło ból i tak parę razy i wnioski zawsze były jedne,słowa nic nie znaczą.



czasami zastanawiam się,dlaczego po prostu nie może być różowo,choć przez ten okres początkowy?
dlaczego?dlaczego u mnie nie ma różu,słodyczy i lekkości,jest tylko cały wachlarz wszystkiego.

nie lubiłam różu od dziecka.

księżniczki i książeta nie istnieją.
ale istnieją kobiety i mężczyźni.
z krwi i kości, z wzlotów i upadków.


nie rozumiem,nie ogarniam,ale czuję.

dlatego zostanę.dość razy uciekałam.




ale...jeśli zwątpisz choć jeden raz.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz